Dawno temu, podczas pobytu w Londynie
robiłam zakupy w małym warzywniaku. Zaprzyjaźniony sklepikarz Hindus zagadnął
mnie: Dzisiaj mam wyjątkowo pyszne mango. Mango? Nigdy nie jadłam mango. Jak to nie
jadłaś? Musisz koniecznie spróbować. Moja żona codziennie zjada jedno
mango i ma przepiękna cerę. Powiedział to z taką miłością i podziwem dla żony,
że kupiłam mango, uwierzyłam, że czynią cuda dla naszej cery i do dzisiaj to jest mój ulubiony owoc.
Wiem, że to strasznie pretensjonalne i
kosmopolityczne pisać o mango w samym rozkwicie polskiego lata, gdy mamy całe
bogactwo rodzimych owoców, ale to jedno mango na straganie Hali Mirowskiej było
tak cudownie dojrzałe i kosztowało tylko 3 złote, że nie mogłam się oprzeć.
Jest coś pysznego, co podają w hinduskich knajpkach.
Nazywa się mango lassi. Nie mam pojęcia jako to się robi, ale myślę że jestem
bliska właściwej receptury.
- Do miękkiego miąższu mango dodałam
- 1/3 dużego kubka jogurtu greckiego
- sok z polówki cytryny
- oraz kilka łyżek miodu.
Zmiksowałam i wyszło pysznie. Reszta czeka w lodówce, aż pobiegam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz